Info
Ten blog rowerowy prowadzi kona z miasteczka Rzeszów. Mam przejechane 21938.75 kilometrów w tym 3229.44 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.87 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 88468 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2013, Luty4 - 10
- 2013, Styczeń4 - 2
- 2012, Grudzień2 - 2
- 2012, Listopad14 - 2
- 2012, Październik12 - 5
- 2012, Wrzesień24 - 30
- 2012, Sierpień30 - 10
- 2012, Lipiec23 - 2
- 2012, Czerwiec20 - 3
- 2012, Maj19 - 21
- 2012, Kwiecień17 - 71
- 2012, Marzec14 - 19
- 2011, Czerwiec25 - 18
- 2011, Maj27 - 33
- 2011, Kwiecień22 - 8
- 2011, Marzec21 - 7
- 2011, Luty10 - 7
- 2011, Styczeń20 - 34
- 2010, Grudzień17 - 50
- 2010, Sierpień13 - 13
- 2010, Lipiec8 - 16
- 2010, Czerwiec8 - 14
- 2010, Maj11 - 20
- 2010, Kwiecień35 - 17
- 2010, Marzec43 - 59
- 2010, Luty22 - 53
- 2010, Styczeń30 - 43
- 2009, Grudzień31 - 76
- 2009, Listopad24 - 4
- 2009, Październik1 - 0
- DST 40.67km
- Teren 18.00km
- Czas 01:55
- VAVG 21.22km/h
- VMAX 67.00km/h
- Temperatura 26.0°C
- HRmax 159 ( 85%)
- HRavg 126 ( 68%)
- Kalorie 1061kcal
- Podjazdy 657m
- Sprzęt Giant XTC Composite
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedobry kierowca autobusu
Środa, 22 sierpnia 2012 · dodano: 22.08.2012 | Komentarze 0
Na rower czas przyszedł dopiero po 18 ale może to i lepiej bo wcześniej temperatura nie sprzyjał kręceniu. A wiec wyjechałem i lecę sobie ścieżkami. Dojeżdżam ścieżką do ul. Sikorsiego i jak zwykle wokół przystanku jest tyle ludzi że nie da się przejechać wiec zjeżdżam na ulice. Przebijam się na lewą stronę jezdni żeby na skrzyżowaniu móc odbić w Łukasiewicza i nagle zaraz przed zjazdem na pas skrętu kierowca autobusu jadącego równolegle ze mną odbija z prawej przecinając środkowy pas i przyciska mnie do krawężnika aż musiałem się odchylić bo jak nic by mnie zahaczył. Wkurzony doganiam go i jeszcze przed skrzyżowaniem wyprzedzam później pytam co wyprawia oczywiście nie oszczędzając wulgaryzmów ale kierowca też sobie nie żałuje i jeszcze mówi mi że mnie zbije ja na to że ja pierwszy go zbije a an się zgadza ale nie byłem tak mocny w czynach co w słowach ze względu na to że nie miałem pewności czy tam czasem nie ma ścieżki i nie powinienem znaleźć się na jezdni. Dalej podjazd serpentyną a na szczycie spotykam włochatkę i masełke którzy jechali zrobić sobie fotkę. Chłopaki uświadamiają mnie że tam jest ścieżka a wiec wszystko jasne. Jadę dale do Borku fajnymi singlami i gdy wyjeżdżam na asfalt w Kielnarowej okazuje się że nie mam bidonu no nic bez wody daleko nie zajadę wiec wracam się myśląc że leży kawałek dalej ale nie leżał wiec wracam się aż do Matysówki co i tak nie przyniosło skutku ale przynajmniej dwa razy zaliczyłem fajnego singla. Jade dalej napoić się niedobrą wodą ze źródełka w Borku, która w sumie nie była taka zła. Zjazd i asfaltem pod wsiz i już powrót główną przez Tyczyn bo zrobiło się ciemno. Na ścieżce wzdłuż Wisłoka prawie rozjechałem rolkarza bo skubany tak jak ja jechał bez oświetlenia. Swoją drogą najlepiej niech przemianują te wszystkie ścieżki na rolkowe bo do jazdy na rowerze się nie nadają. Szkoda że w Rzeszowie nie robi się drug rowerowych z prawdziwego zdarzenia które były by zintegrowane z ulicą albo indywidualną drogą. Za takie ścieżki które są częścią chodnika to ja dziękuje jak dla mnie to niosą one więcej problemów niż korzyści.
Aha co do sytuacji z popapranym kierowcą autobusu to tak jak myślałem na wysokości skrzyżowania nie ma ścieżki rowerowej ani po jednej ani po drugiej stronie jezdni więc byłem tam pełnoprawnym uczestnikiem ruchu. Szkoda że nie spisałem numeru autobusu i rejstracji bo zadzwoniłbym sobie na policji i do MPK. Nauczka na przyszłość. A sporna ścieżka kończy przy jej skrzyżowaniu z ulicą Nowowiejską stoi wyraźny znak zakazu ruchu rowerem a dalej już żadnych znaków ani poziomych ani pionowych wiec ścieżki niema choć jest fajny asfalt którym jak najbardziej można jechać rowerem ale nie jest to obowiązek.