Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi kona z miasteczka Rzeszów. Mam przejechane 21938.75 kilometrów w tym 3229.44 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.87 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 88468 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kona.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2012

Dystans całkowity:1339.10 km (w terenie 249.00 km; 18.59%)
Czas w ruchu:42:28
Średnia prędkość:27.41 km/h
Maksymalna prędkość:91.14 km/h
Suma podjazdów:13661 m
Maks. tętno maksymalne:178 (96 %)
Maks. tętno średnie:158 (85 %)
Suma kalorii:22565 kcal
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:55.80 km i 2h 21m
Więcej statystyk
  • DST 42.35km
  • Czas 01:44
  • VAVG 24.43km/h
  • VMAX 68.64km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 177 ( 95%)
  • HRavg 158 ( 85%)
  • Kalorie 1398kcal
  • Podjazdy 1048m
  • Sprzęt Giant XTC Composite
  • Aktywność Jazda na rowerze

II Wyścig Rowerowy MTB Boguchwała 2012

Niedziela, 16 września 2012 · dodano: 17.09.2012 | Komentarze 5

Po zeszłorocznym wyścigu świetnie zorganizowanym przez Marka Błażeja wiedziałem że jeśli tylko powstanie kolejna edycja to znowu wystartuje i tak też się stało. Zdecydowanie nie żałuje, bo w tym roku organizacja stała na jeszcze wyższym poziomie niż w zeszłym, kiedy już wszystko było super ale okazało się że da się jeszcze lepiej. Wyścig został zorganizowany z większa "pompą" i co bardziej istotne, zmieniono trasę wyciskając prawie wszystko co może zaoferować okoliczny teren miłośnikom MTB.
Do startu podszedłem dosyć poważnie, bo miałem świadomość tego że noga ostatnio ładnie kręci i mam szanse powalczyć o wysoką lokatę. Jak napisałem o przygotowanie fizyczne byłem raczej spokojny, ale po ostatnim objeździe trasy kiedy to złapałem snejka w przednim i tylnym kole na jednym zjeździe wiedziałem że nie mogę dopuścić do takiej sytuacji na wyścigu i postanowiłem założyć na tył oponę bezdętkową. Niestety podczas zakładanie zaworka ukruszyła mi się część wewnętrznej ścianki obręczy. Miałem jeszcze sporo czasu więc postanowiłem zrobić przekładkę obręczy przód-tył myśląc że w wspaniałych crossmaksach to sama przyjemność i żaden problem. Okazało się że "porwałem się z motyką na słońce" ze względu na to że nie przewidziałem tego że po dwóch sezonach używania nyple zapiekły się z szprychami co przyniosło ogromne problemy podczas rozbiórki kół. Mianowicie urwane 5 szprych a w tym 2 nyple, których pozostałości zostały w obręczy. Po całej sobocie zmagań z usuwaniem pozostałości nypli o północy udało się usunąć resztki ostatniego. Dzięki tak mozolnej pracy zdołałem oszczędzić gwinty w obręczach. Między czasie okazało się że przednia obręcz różni się wierceniem gniazd pod nyple i nie pasuje do tylnego koła, gdzie po jednej stronie jest zaplot na "słoneczko". O 7 kończę "zabawę" z szprychowaniem i centrowaniem po czym o 7;30 już śpię żeby po półtorej godzinie snu pojechać na wyścig. Dopiero prysznic przed wyjściem mnie obudził i poprawił samopoczucie.
Dojazd na miejsce startu oczywiście rowerkiem, o 10:30 jestem na miejscu po 30min jazdy, w Zwięczycy mijam Łopate, który jedzie poganiając swoją dziewczynę. Jechało się ok myślałem że będzie gorzej. Na miejscu nadal czuje się fajnie, ale na pytania "jak noga" odpowiadam że okaże się na pierwszym podjeździe i tak też się stało. Pierwszy podjazd i idzie gaz, czuje że noga jest przyblokowana i nie mam takiej świeżości na jaką bym liczył ale w sumie nic dziwnego po 1,5h snu nie ma cudów żeby jechało się lepiej. Tak czy inaczej i tak nie jest źle utrzymuje się w czubie i staram się przebijać do przodu. Niestety po chwili popełniam znaczący błąd i sam dość mocno dziwie się że uniknąłem gleby po uderzeniu w poprzeczny rów odprowadzający wodę. Powodem był uślizg przedniego koła, w którym było za dużo powietrza. Zakładam łańcuch, puszczam kilku rozpędzonych zawodników i gonie pod górę z trudem wbijając się ponownie w rytm pedałowania, jednocześnie sprawdzam czy kiera jest prosto i koło całe - o dziwo jest ok. Gdy już trochę nadrobiłem i znalazłem się na szczycie, muszę się ponownie zatrzymać przez patyk który wbił się na zębatki w mojej korbie. Wyszarpuje go tracąc kilka sekund i ruszam dalej wyprzedzając ponownie tych samych zawodników. Kompletnie nie czuje roweru, który kompletnie nie trzyma się drogi i wiem że na zjeździe na bank nie odrobię straty. Zjeżdżam bardzo niepewnie, zjazd który wcześniej przysparzał mi mega frajdę teraz jest walką o utrzymanie roweru w pionie. Podjazd, przejazd przez bajoro które omijam pieszo i przy okazji upuszczam ciśnienie z przedniej opony - od razu lepiej. Dalej pilot się zgubił i wyprowadzam grupę z lasu. Podjazd pod Grochowiczną gdzie w końcu pojawia się czołówka z tym że ja dopiero zaczynam podjeżdżać a oni już są prawie na szczycie. Połykam parę osób i po chwili lecimy znowu w dół. Na zjeździe doganiam Adama Kawule ale blokuje nas jakiś koleś który prowadzi. Dojeżdżamy do odbicia w prawo, gdzie goście polecieli za bardzo do przodu a ja nareszcie mogę jechać tak jak chce, za mną leci Łopata i Marek Błażej. Wynosi mnie mocno w zakrętach, nadal rower nie trzyma się odpowiednio. Wyjeżdżamy w Czudcu i po chwili zaczynamy asfaltowy podjazd, na którym ktoś się pojawia przede mną i postanawiam go dojść. Jest to Wojtek Szlachta z kategorii M3. Asfalt się kończy i zaczyna się zjazd, na którym ostatnio miałem niemiłą przygodę. Wyjeżdżamy na asfalt gdzie po chwili zaczyna się podjazd, na którym widzie kilka osób z czołówki niby nie daleko ale zlikwidować taką przewagę gdy oni jadą mocno i ja też się nie oszczędzałem wcale nie jest prosto, więc nawet nie próbuje się szarpać, choć może bym spróbował siedząc teraz wygodnie przed komputerem. Uciekam Wojtkowi i rozpoczynam zjazd do parku linowego, wiem że czołówka na pewno jechała tam szybciej ale niestety ja dzisiaj na zjazdach nie poszaleje. Na dole uznaje że lepiej przebiec odcinek bogaty w mostki, przed ostatnim siadam na rower i oczywiście wjeżdżam w jedyne bajoro na całej trasie. Ale przejeżdżam i jadę dalej i próbuje podjechać na stok, do połowy wyjeżdżam mocno nachylając się nad kierą jednak w końcu koło traci przyczepność i się zatrzymuje, ledwo zszedłem z roweru i już wyprzedza mnie Wojtek a ja łapie takiej zadyszki że ledwo się czołgam. Przez kilka kilometrów gonie Wojtka i dopiero udaje się go dopaść na podjeździe obok kamieniołomu. Od razu obieram sobie kolejny cel widząc w oddali bodajże Mateusze Bielenia. Wcześniej mijam na zjeździe jednego zawodnika z mojej kategorii, który ma defekt a był to Krzysztof Gajda. Dalej kawałek asfaltu i długi szutrowy zjazd na którym znowu strasznie mnie nosi i wiem że tracę do poprzedzającego zawodnika, a jeszcze na objeździe trasy jechaliśmy tam w półmroku i spokojnie zjechałem bez dotykania hamulców za to podobnie dokręcając. Dalej Widzie Łukasza Szlachte zmagającego się z przebitą oponą, pożyczam mu pompkę i dętkę. I jadę już samotnie do mety kalkulując że przez pech dwóch zawodników przede mną wylądowałem na 4 pozycji OPEN ale Lary jest z M3 więc będę na pudle - fajnie:).
Podsumowując zawody świetne jak pisałem na początku. Niedziela spędzona bardzo przyjemnie, a do tego wróciłem z nieco grubszym portfelem. Jeśli chodzi o wynik to jestem za równo rozczarowany ale i zadowolony, biorąc pod uwagę okoliczności. Liczyłem na więcej i wiem że stać mnie na więcej, ale grunt że było fajnie.
Po wyścigu czekam z kilkoma znajomymi na Rafała, który debiutował w tego rodzaju imprezie ale zdołał pokonać całą trasę. Później powrót do Rzeszowa. Jechało się miło i przyjemnie.




  • DST 51.77km
  • Teren 15.00km
  • Czas 01:57
  • VAVG 26.55km/h
  • VMAX 70.97km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 174 ( 94%)
  • HRavg 124 ( 67%)
  • Kalorie 1020kcal
  • Podjazdy 585m
  • Sprzęt Giant XTC Composite
  • Aktywność Jazda na rowerze

Miałbyć trening na trasie wyścigu "MTB Boduchwała" ale...

Czwartek, 13 września 2012 · dodano: 13.09.2012 | Komentarze 2

wyszło sporo lepiej pod względem treningowym bo zrobiłem sobie świetną tempóweczke za PKSem. A to wszystko przez to że złapałem dwa węże na jednym zjeździe wyłożonym cegłówkami i gruzem, ale przy prędkości ponad 50km/h jakoś ich nie zauważyłem. Na szczęście poratował mnie wcześniej spotkany Michał i niezastąpiony Dawid, który przywiózł dętke. Po uporaniu się z awarią zrobiło się ciemno a na dodatek było cholernie zimno więc wyjście było tylko jedno - powrót za pekaesem z Czudca. Po dłurzszej chwili oczekiwanie pojawił się "zając" i złapałem się na koło. Nie mogłem się za bardzo połapać kiedy skręca a minimalne ruchy kierownicą przy 60km/h powodowały latanie po całym pasie. Na Podkarpackiej wyprzedzają mnie goście którzy wcześniej zjeżdżali nawet na przystanki i pokazują dłonie z kciukiem w górze. Dalej sprincik czyli wyprzedzanie "zająca" z prędkością 60km/h. Bardzo fajnie się przepaliłem i wkręciłem na wyższe obroty. Przez miasto nie schodziłem poniżej 40 i wyprzedziłem nawet pare aut więc niech mi nikt nie pierdoli że na szosie to się zapierdala a na góralu to nie wiadomo jak ciężko, bo jak widać na góralu też można, jak się ma nogę.




  • DST 64.93km
  • Teren 35.00km
  • Czas 03:07
  • VAVG 20.83km/h
  • VMAX 76.98km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 169 ( 91%)
  • HRavg 129 ( 69%)
  • Kalorie 1764kcal
  • Podjazdy 1205m
  • Sprzęt Giant XTC Composite
  • Aktywność Jazda na rowerze

Objazd trasy - MTB Boguchwała

Środa, 12 września 2012 · dodano: 13.09.2012 | Komentarze 0

Trasa znacząco zmieniła się względem zeszłorocznej, ale co najważniejsze na plus. Do Boguchwały musiałem dojechać za ciężarówką (v-max), bo miałem mało czasu i jeszcze pod wiatr. Na miejscu spora ekipa 10-15 ludzi. Tempo fajne ale zabijały nas defekty i nawet jedna nie mała gleba się trafiła. Powrót busem z jednym gostkiem i Tompim.




  • DST 48.81km
  • Teren 35.00km
  • Czas 02:19
  • VAVG 21.07km/h
  • VMAX 70.97km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 164 ( 88%)
  • HRavg 123 ( 66%)
  • Kalorie 1085kcal
  • Podjazdy 753m
  • Sprzęt Giant XTC Composite
  • Aktywność Jazda na rowerze

Okoliczne górki

Wtorek, 11 września 2012 · dodano: 13.09.2012 | Komentarze 0

Poczułem to co w MTB najfajniejsze:) W terenie to dopiero fajnie dysponować jakąś tam mocą:) Dane trochę oszukane/zaniżone ze względu na to że sterownik lampki zakłóca mi transmisje sygnału licznika i na mocy lampki mniejszej niż 100% sygnał się rozprasza. Wcześniej miałem takie problemy tylko z kadencją i pulsem a prędkość łapało bez problemu więc to pewnie wina słabej baterii.




  • DST 50.08km
  • Teren 30.00km
  • Czas 02:13
  • VAVG 22.59km/h
  • VMAX 68.00km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • HRmax 156 ( 84%)
  • HRavg 122 ( 65%)
  • Kalorie 978kcal
  • Podjazdy 605m
  • Sprzęt TREK 1500 SLR
  • Aktywność Jazda na rowerze

Teren

Poniedziałek, 10 września 2012 · dodano: 10.09.2012 | Komentarze 0

Częściowo trasą Mogielnickiego wyścigu. W jednym miejscu chyba powstaje autostrada i była tam jakaś masakra ale nie poddałem się i przejechałem ten odcinek nie korzystając z asfaltu choć wyścig tamtędy raczej nie poleci w tym roku. Czuje niedosyt ale nie miałem pomysłu jak przedłużyć trase żeby później nie wracać asfaltem wiec wróciłem najkrótsza drogą z Grochowicznej. W dodatku po raz kolejny potwierdziło się to że na góralu nie bardzo da się przeprowadzić zaplanowany płynny trening, na szosie na pewno było by efektywniej.




  • DST 25.63km
  • Teren 8.00km
  • Czas 00:59
  • VAVG 26.06km/h
  • VMAX 64.00km/h
  • Podjazdy 114m
  • Sprzęt Giant XTC Composite
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na wieś

Niedziela, 9 września 2012 · dodano: 10.09.2012 | Komentarze 0




Część trasy Skandii

Niedziela, 9 września 2012 · dodano: 10.09.2012 | Komentarze 0




  • DST 66.55km
  • Czas 01:56
  • VAVG 34.42km/h
  • VMAX 84.93km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • HRmax 177 ( 95%)
  • HRavg 157 ( 84%)
  • Kalorie 1481kcal
  • Podjazdy 1058m
  • Sprzęt TREK 1500 SLR
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyścig o Puchar Prezydenta Miasta Rzeszowa

Sobota, 8 września 2012 · dodano: 08.09.2012 | Komentarze 18

O tym wyścigu myślałem już od początku sezonu i od jakiegoś czasu się do niego przygotowywałem. Do nie dawna taka farma wyścigu była mi praktycznie obca i nie miałem z nim żadnych empirycznych doświadczeń wiec nie liczyłem na wiele i nie wiedziałem czego się spodziewać.
Przed startem parę drobiazgów idzie nie zgodnie z planem i myślałem że "pociąg" odjedzie beze mnie. Warunku kiepskie przez co obawiałem się że nie dotrzymam tempa w zakrętach bardziej doświadczonym zawodnikom ale z czasem oswajam się z mokrym asfaltem i nie odstaje na zjazdach.
Zgodnie z przewidywaniem na podjeździe pod Przylasek idą pierwsze bardziej lub mniej skuteczne ucieczki. W pewnym momencie dojeżdżamy do grupy, która wystartowała wcześniej, korzystając z lekkiego zamieszania ktoś zainicjował ucieczkę. Piłuje ile mogę żeby załapać się do uciekającej grupy i na samym szczycie ją łapie. Na pierwszym zjeździe jeszcze trochę tracę. Później zaskoczenie jedziemy na ściankę. Pokonuje ją sprawnie raczej zyskując niż tracąc i lecę z dwoma typkami z Corratec-a. Zjazd, kawałek płaskiego i kolejny podjazd na którym urywam gości chcąc dać zmianę i robię sobie trochę przewagi. Zjazd do Lubeni i kolejne zaskoczenie trasa leci w lewo na podjazd przez Jasienniki. Miedzy czasie mijam jednego gościa, który zdaje się był w dwu osobowej ucieczce z przodu ale chyba sobie odpuścił. Dalej podjazd przez wspomniane Jasienniki . Mam niewielką stratę do pierwszego, przed sobą słyszę i widzę pilotujący radiowóz. Niestety dopadają mnie kłopoty z oddychaniem i o pogoni nie ma mowy za to wcześniej urwani zawodnicy z corratec-a mnie dochodzą ale dotrzymuje im tempa do samego szczytu dalej trochę współpracujemy. Zjazd do Połomi i płaski odcinek z jedną hopką, na którym towarzystwo się przydaje. Po ostrym zakręcie równie ostro zaczyna się podjazd do Sołonki. Niestety coś niedobrego dzieje się z moim oddechem i po prostu nie jestem w stanie pochłonąć wystarczającej ilości powietrza a coraz szybsze sapanie tylko pogarsza sytuacje. Mimo że nogi chcą kręcić a serducho wkręca się na obroty muszę zwolnić żeby uspokoić oddech. Corratec błyskawicznie ucieka i goście robią sobie ok. 40m przewagi. Na jakieś 200-300m przed końcem podjazdu patrze za siebie i jak od dłuższego czasu nikogo za plecami nie było widać to teraz pojawił się "samotny wojownik" lekko wspomagający się srebrną skodą trzymając się drzwi w miejscu odsuniętej szyby. Jestem pod wrażeniem z jaką lekkością mnie wyprzedza i po dojściu na kilka metrów do gonionych przeze mnie zawodników puszcza się auta i z werwą ich wyprzedza jak by nic a nic nie poczuł tego dość długiego podjazdu. Jak to zobaczyłem po prostu mnie zatkało. Ujechany docieram na szczyt i staram się nadrobić stratę ale niestety wiatr mi w tym nie pomaga. Zjazd pokonuje maksymalnie szybko biorąc pod uwagę warunki ale konkurentów nie widać. Dopiero po wyjeździe na płaski asfalt chwilami widzę uciekającą grupkę ale niestety samotnie nie jestem w stanie jej dojść. Staram się nie schodzić poniżej 40km/h i nie powiększać strat. Podjazd na Przylasek i zjazd, po którym czeka mnie długi płaski odcinek i wiem że niema bata żeby ktoś mnie nie doszedł tym bardziej że wiatr zdecydowanie nie pomaga i z trudem jadę 35km/h. Na Kwiatkowskiego staje się to co nieuniknione i dochodzi mnie Łukasz Małaszowski razem z zawodnikiem w stroju Mostostalu chyba ten sam który wcześniej uczestniczył w prowadzącej dwu osobowej ucieczce. Wkurzam się i myślę sobie że już wszystko pozamiatane bo nie jest tajemnicą że Łukasz stoi na wyższym poziomie sportowym niż ja. Ale jak nigdy mam w sobie sporo determinacji wiec wiem że łatwo skóry nie sprzedam. W pewnym momencie Mostostal atakuje Łukasz za nim a ja na chwile zostaje, po chwili Łukasz wychodzi na prowadzenie miedzy czasie podając rękę koledze, a Mostostal zostaje myśląc że będę trzymał się za nim, szybko orientuje się w sytuacji i doganiam Łukasza, który pewnie z początku myślał że jedzie sam. Jak łatwo się domyślić chłopak z Mostostaliu miał tylko rozprowadzić Łukasza, co na moją korzyść nie wyszło. Gdy Łukasz orientuję się że nie jest sam zwalnia i puszcza mnie na zmianę a ja już powoli jadę aż do ul.Słowackiego gdzie przygotowuje się do sprintu jednocześnie maksymalnie go opóźniając. No i idzie ogień, jadąc zygzakiem staram się wyrzucić Łukasza z pociągu. W zakręt przed metą wchodzę pierwszy. Wcześniej trochę przyblokowuje Łukasza który chciał wejść po wewnętrznej przez co musiałby przyblokować mnie na wyjściu z zakrętu. Na bruk wpadam na dość twardym przełożeniu, ale mimo to udaje się utrzymać przewagę długości roweru nad Łukaszem i w efekcie jestem 5 open i 2 w kategorii. Satysfakcja i pozom szczęścia nie do opisania. Czuje że wykrzesałem z siebie wszystko i nie podałem się w cięższych chwilach. Trochę mi szkoda że nie utrzymałem się za zawodnikami z Corratec-a bo wtedy mogło by się to inaczej rozegrać i nie ryzykowałbym straty wypracowanej pozycji, którą na szczęście obroniłem i nie oddałem jej Łukaszowi. Nie spodziewałem się tak dobrego wyniku ale najwyraźniej stawka nie była taka wysoka. I to by było na tyle:)

EDIT. Niewiele napisałem o sytuacji na podjeździe do Sołonki i mogło to zabrzmieć nie do końca poważnie, a jak najbardziej było poważnym naruszeniem zasad przez Marcina Niedziółke, który tym sposobem doszedł do grupy, z którą dojechał do mety i "wygrał" wyścig w swojej kategorii. Mam straszny niesmak po tym wyścigu przez to zdarzenie. Mimo świetnego wyniku jak na typowego amatora, którym jestem to wiedząc że tak to bedzie wyglądać wolałbym w ogóle nie startować i nie poświęcać czasu na przygotowania do tej imprezy.

P.S. Jeśli ktoś jest w posiadaniu fotek z wyścigu a w szczególności tych pokazujących pseudo sportowców trzymających się aut to proszę o informacje.




Z Boguchwały

Czwartek, 6 września 2012 · dodano: 06.09.2012 | Komentarze 0




  • DST 111.05km
  • Czas 03:30
  • VAVG 31.73km/h
  • VMAX 70.20km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • HRmax 170 ( 91%)
  • HRavg 128 ( 69%)
  • Kalorie 1993kcal
  • Podjazdy 1106m
  • Sprzęt TREK 1500 SLR
  • Aktywność Jazda na rowerze

Izdebki

Środa, 5 września 2012 · dodano: 06.09.2012 | Komentarze 0

Bardzo przyjemna trasa. Początkowe 60km po górkach na luzie ze średnią poniżej 30km/h a dalej już blat ośka i końcówka to sprint za sprintem. Na trase ruszyłem dopiero ok. 17:30 wiec powrót po zmroku. W drodze przez serpentyny w Izdebkach minąłem się z Cinkiem a w tunelu nad Wisłokiem podczas rozjazdu spotkałem Pawła i Tobola. Zjazd po serpentynach za Izdebkami nawet fajnie mi poszedł, zrzuciłem z siebie blokady i w zakręty wchodziłem nawet przyzwoicie 45-50km/h.